Jezus Królem Polski

0
328

Dziś wybory i dzień odsłonięcia figury Chrystusa w Świebodzinie. No cóż. Komentarz raczej jest zbędny, ale dla jasności wytłumaczę kilka spraw. Pierwsza i najważniejsza – skromność. Widzę, że coraz gorzej z tą skromnością w Kościele. Wszak Chrystus nauczał, by nie modlić się na pokaz, by nie robić niczego na pokaz, a swą wiarę zachowywać i pielęgnować w swojej duszy. Nauczał też, by otwarcie mówić o wierze, ale MÓWIĆ, a nie budować 52 metrowe pomniki, które z całą pewnością nie są przejawem skromności i pobożności. Chyba, że współcześni ludzie do pełni wiary potrzebują coraz większych symboli, do których mogą się modlić. Ale wtedy pokusiłabym się o stwierdzenie, że skoro potrzebne im są największe pomniki na świecie tzn że przeżywają kryzys wiary. Ja nie jestem przeciwna. Niech już nawet sobie budują nowe kościoły, bazyliki, etc, ale Jezus Chrystus Król Wszechświata za kilka milionów (jak nie więcej) złotych to już duuuuża przesada. Bez tego pomnika by się nie obyło? Po co on został wybudowany? Wiara to wiara, wiara nie jest czymś materialnym, tylko duchowym. Tyle jest przypowieści, tyle Chrystus o tym mówił, o skromności, o pobożności, a pseudo pobożni ludzie budują największe pomniki na świecie. I uszczęśliwi ich ten pomnik? Dam sobie głowę uciąć, że tysiące sierot, tysiące niedożywionych dzieci, tysiące biednych rodzin poszłoby na klęczkach do samej Częstochowy, gdyby dostali jedną milionową z tej sumy, którą przeznaczono na owego Chrystusa Króla. A już na pewno sam Chrystus o wiele bardziej by im wynagrodził, gdyby oddali te miliony biednym, zamiast budować mu pomnik na pokaz.

Ktoś głęboko wierzący zarzuci mi, że uwzięłam się na Kościół. Nie. Sama zawsze modliłam się “w cieniu”, “w ukryciu”. Nie potrzebne mi były żadne obrazy, pomniki, kolorowe różańce. Często nie brałam nawet różańca do ręki, tylko modliłam się na palcach. Później dostałam różaniec od braci zakonnych, którzy opiekują się grobem ojca Pio. Ot zwykły, prosty, drewniany różaniec na sznureczku. Możliwe, że na podobnym modlił się sam ojciec Pio. I modliłam się na nim długo. Kolejne paciorki się rozłamywały i odpadały, aż wreszcie moja mama trafiła do szpitala. Wiedziałam, że sama wiara daje Jej siłę więc bez wahania podarowałam jej ów różaniec. Na wpół przytomna, mdlejąca z bólu wciąż ściskała go w ręce. Nie rozstawała się z nim ani na krok. I to jest wiara. A nie pomniki, rozgłos i miliony. Nie przepych i obłuda. Nie pseudo pobożność. Nie wiem… nie rozumiem proboszcza, który był inicjatorem tego przedsięwzięcia. Aż tak strasznie bał się o utratę wiernych, o kryzys wiary Polaków? Jak dla mnie osiągnął odwrotny skutek. Zniechęcił mnie tym pomnikiem jeszcze bardziej do Kościoła jako instytucji, do tego przepychu i bogactwa, do zakłamania.

Jeżeli jednak Chrustus, Bóg istnieje i wszyscy Ci, którzy przyczynili się do wybudowania tego pomnika zostaną po śmierci bardziej wynagrodzeni niż ktoś, kto np zamiast pójść do kościoła się pomodlić, poszedł na spacer, spotkał żebraka i kupił mu jedzenie to…chyba kończyć nie trzeba.