Jasne, że nie, Pyszczku!

0
260

-Kubaaa.., ale Ty nie chcesz się ze mną rozstawać, prawda?
-(śmiech) Jasne, że nie, Pyszczku!
Po chwili namysłu – Nie po to Cię teraz tulę i głaszczę 😉

Mhm, tak tak, to część moich rozkminek dotyczących studiów. Wczoraj wieczorem byłam u Kuby, bo biedny chorowitek musi leżeć w łóżku i się kurować. No i tak sobie razem leżymy przytuleni do siebie, aż wypalam z tym pytaniem co wyżej. Jego reakcja była cudowna, a jeszcze cudowniejsza była, kiedy znowu zaczęłam marudzić ze studiami. Przytulił mnie mocno i powiedział “Nie martw się Pyśku, coś wymyślimy” z takim spokojem, że aż mi wszystkie smutki przeszły.
W ogóle przy Nim ogarnia mnie zawsze taki błogi spokój. Odkąd pamiętam czułam się przy Nim dobrze. Dawniej jeździliśmy oglądać gwiazdy, a że były to późne godziny, nawet po północy to zazwyczaj wtulona w Niego zasypiałam spokojnie. Teraz jest tak samo i jeszcze lepiej. Nawet wczoraj. Zajmowałam się Nim ile mogłam, obtulałam Go, podawałam herbatę, tabletki etc, ale w końcu padłam jak mucha. Kiedy się obudziłam mówił, że tak “słodko spałam, że w pewnym momencie otworzyłam buźkę, później zamknęłam i przestałam sapać”.
Aaa co do tego jeszcze jedna podobna sytuacja. Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, ale na dniach, też przy Jego chorobie. Leżymy sobie znowu wtuleni w siebie i mnie już sen bierze, ale otworzyłam jeszcze na chwilkę oczy i widzę, że Kuba mi się przygląda. No to mu powiedziałam, żeby też zamknął oczka i spróbował zasnąć. Ale coś mi nie dało spokoju i jeszcze raz na Niego zerknęłam, a ten dalej się patrzy.. Więc się pytam, dlaczego mi się przygląda? W odpowiedzi usłyszałam “Bo ładna jesteś”. Chory, zmęczony, z wysoką gorączką zamiast spać przygląda mi się, bo jestem ładna! Luuudzie, czego chcieć więcej? Nie chodzi już o ten komplement, tylko o to, bądź co bądź, poświęcenie z Jego strony.
Wracając do wczoraj.. też zamiast spać, głaskał mnie po głowie i robił wszystko żebym zasnęła, po czym mi się przyglądał.

Mogłabym takich sytuacji wymieniać bez końca. Kuba się zrobił taki czuły, opiekuńczy, kochany (wiem, powtarzam się). Tylko uparty troszkę. Mówię załóż czapkę, to nie, weź taką tabletkę, to nie. Musi go już coś porządnie zaboleć, żeby się posłuchał. Tak jakbym ja mu źle chciała…

Co do leczenia i lekarzy, dzisiaj sama idę do ginekologa. Jak się zaczęło pod koniec wakacji tak jest do teraz. Już nie wiem, co mam z tym zrobić. Półtora tygodnia okres, dwa tygodnie dziwne plamienia. No ileż można? W ciąży nie jestem, bo gdybym była to już bym o tym wiedziała. Więc boję się dzisiejszej wizyty, badania i wyników… Należę do dość chorowitej rodziny (co mnie niezmiernie irytuje, bo wolałabym nie wiedzieć, kto to jest lekarz i omijać szpitale szerokim łukiem) i mimo, że często ani nie mówię nikomu co mnie boli, to jednak czasem się nie da i pasuje pójść do specjalisty.

Teraz jeszcze czeka mnie konfrontacja z bratem o czternastej, jeśli mama nie zdąży wrócić do tego czasu. Na samą myśl żołądek podchodzi mi do gardła, ale mam nadzieję, że z czasem ten lęk minie.
Wszystkim się wydaje, że ja mam raj w domu… Jakoś specjalnie nie wyprowadzam ich z błędu, bo chyba mi wstyd, wolę zachować to dla siebie.

Zaczynam pisać od rzeczy. Zaczęłam dobrze to i dobrze skończę. Wczoraj odebrałam samochód od mechanika. Ma być dobrze 😉 Zgłosiłam się do kolejnego konkursu z PP, dzięki któremu można nieco zarobić i rozpoczynam działalność maklera giełdowego 😀 (to dłuższa historia) Żartowałam dzisiaj do Kuby, że jak tak dalej pójdzie to zostanę jakimś przedsiębiorcą. Biorę udział już w trzech konkursach z PP, z tego do jednego dostałam się zuuuupełnym przypadkiem i przeszłam do kolejnego etapu nie ucząc się nic. Hah, ma się ten dar 😀
A może odkryję swoje powołanie? Kto wie 😉